Jestem żeglarką. Kilka lat temu przepłynęłam Atlantyk. Gdy po 35 dniach na oceanie dotarłam do Martyniki czułam, że jestem gotowa płynąć dłużej i dalej. Chciałam spędzić moje życie na morzu.
Na Karaibach spotkałam ludzi, którzy mówili o oceanie tak, jakby to była ludzka istota. Mądra doświadczona kobieta, która próbuje nas uczyć, próbuje komunikować się z nami. I Oni z nią rozmawiali.
Sami siebie nazywają morskimi cyganami. Ich jachty nie mają bandery, bo to morze jest ich narodowością, ich religią, domem. Żeglują od dekad, gdy się z nimi rozmawia słychać w ich głosie rytm fal. To o nich chciałam zrobić film. Miałam przekonanie, że dla robienia takich właśnie filmów uczyłam się w szkole filmowej.
Paula spotkałam w drzwiach małego supermarketu, na wyspie Carriacou. Spojrzeliśmy na siebie i po chwili wiedzieliśmy, że jesteśmy z podobnej gliny.
Naprzeciwko mnie stał stary człowiek o niewinnych oczach dziecka. Człowiek, który nigdy nie słuchał nikogo i niczego poza oceanem i który dalej wciąż chciał żyć pełnią życia. Wszystkie moje pytania o wybór życiowej drogi, którą tak bardzo chciałam dla siebie, a której tak się zarazem bałam, zawierały się w tym człowieku.
Zrozumiałam, że to właśnie on jest bohaterem mojego filmu.
Mówi, że kiedyś był sławny. Urodził się na jachcie rodziców, jachcie zbudowanym wg projektu słynnego Colina Archera. Jego rodzice żeglowali aż do koła podbiegunowego. Paul, po krótkiej karierze w marynarce wojennej, kupił 18-stopową łódkę z 1895 roku i pożeglował samotnie przez Atlantyk. W 1956 roku, gdy tego dokonał, był to najmniejszy i najstarszy jacht jaki przepłynął ocean. Popłynął specjalnie na Karaiby, na Boże Narodzenie, na zaproszenie słynnego francuskiego żeglarza Bernarda Moitessiera.
Tam zaczął budować jachty. Chciał konstruować jachty, które będą bardzo dzielne na morzu. Szybko stał się znanym projektantem i budowniczym. Żeglował po świecie z różnymi kobietami, ma trójkę dzieci, przynajmniej o tylu wie. Gdy kończyły mu się pieniądze, na kilka lat osadzał się na lądzie budował jachty dla klientów i…znowu ruszał na ocean… Kochał kobiety, alkohol i lekkie życie…. nigdy naprawdę nie osiadł nigdzie na stałe. W ciągu swego życia stracił trzy jachty i wszystkie swoje kobiety.
Ikoniczny symbol wolności, całe życie witalny, nigdy nie oglądający się w tył.
Teraz jest sam, dochodzi 80-tki. Nie sądził, że będzie żył tak długo. Teraz zarówno jego jacht jak i jego ciało są już stare, słabe i bliskie zatonięcia. Pije wódkę, bo jest tańsza niż rum. Spędza czas na jachcie. Kontempluje swoje życie, nadchodzącą śmierć…
Czy było warto?
Jaka jest cena wolności ?
Czy byłem egoistą ?
Gdzie jest granica między wolnością a egoizmem ?
Czy spełnianie marzeń zawsze ma gorzki koniec i czy jest nim samotność ?
Te pytania są zarówno moimi pytaniami jak i jego. Ja jestem na początku mojej podróży. On na jej końcu. Gdy go poznałam, wszystkie moje wewnętrzne strachy się spersonalizowały.
To jest film o relacjach, związkach pomiędzy egoizmem. Czy warto podążać za marzeniami za wszelką cenę, nawet jeśli to oznacza być egoistą, jeśli po drodze ranisz innych, nawet jeśli w końcu prowadzi to do gorzkiej samotności.
Paul mówi, że nigdy nie miał wyboru. Ja myślę, że wszyscy robimy takie wybory codziennie, niektóre są ważniejsze niż inne. Ten film to rozważania o takich właśnie wyborach. W wyjątkowym momencie – po długim życiu i okresie wolności, a przed zaokrętowaniem na ostatni rejs bez powrotu.
tłumaczenie i opracowanie na podstawie strony: https://www.toxpro.sk/sailor/